Miałem dzisiaj fajną sytuację z moją mamą. Patrząc na relacje moich rodziców widzę wiele zależności psychologicznych, emocjonalnych, wzorców itp. Widzę tez swoje schematy i ich źródło , jednak świadomość tego pozwala mi na to spojrzeć z innej perspektywy . Czasem mam jeszcze buntu wobec niektórych wzorców, jednak coraz częściej patrzę z perspektywy akceptacji , obserwatora , który czuje i rozumie ich poprzez siebie. Patrząc się na ich relacje widzę też wzorce które sam miałem jak tworzyłem związek, widzę jak bardzo byłem podobny do taty. Zrozumienie moich dziecięcych wzorców, swojego bólu emocjonalnego pozwala mi zrozumieć ich ból emocjonalny. Coraz częściej pojawia się wrażliwość i współczucie wobec moich rodziców ,ale również wobec tych części siebie które widzę u nich a są u mnie. Bo tak naprawdę dając sobie współczucie , swojej nieświadomości możemy tez dać to współczucie i wrażliwość ludziom w koło nas. To jest niesamowite jak bardzo wszyscy jesteśmy podobni do siebie pod względem emocjonalnym , pod względem psychologicznych wzorców, jednak umysł zazwyczaj chce abyśmy myśleli inaczej ,a by powstało rozdzielenie na przestrzeni czuci, na poziomie serca. Rozdzielenie może powstać tylko i wyłącznie na poziomie etykiet umysłu, poza nimi wszyscy jesteśmy jednością. Otwieranie się na czucie potwierdza mnie w fakcie i prawdzie , że właśnie wszyscy jesteśmy w jakiś sposób jednością. Wracając do sytuacji w domu, tłumaczyłem dzisiaj mojej mamie jak ma radzić sobie z emocjami i że nie może się bać mojego taty i dawać się manipulować. Próbowałem jej wytłumaczyć że jej reakcja na sytuacje i na jego słowa zależy tylko i wyłącznie od niej i ze to ona decyduje czy on ma na nią wpływ czy też nie. Na razie widzę , że mama stawia się w roli ofiary, więc tworzy się też kat. Nie chodzi mi o to aby ją naprawiać , czy aby naprawić ich relacje, aby wchodzić w rolę zbawcy. Jak by to powiedzieć przestałem czuć zależność moich emocji od relacji jaka jest między nimi, przez co mogę zobaczyć więcej. Jednak skoro mam wiedze i możliwość, to czemu nie spróbować wytłumaczyć. Kiedyś albo wypierałem to co się działo ignorując to i uciekałem od tego , albo tez buntowałem się przeciwko temu i wykorzystywałem do wlanego cierpienia, do wchodzenia w rolę ofiary i skrzywdzonego dziecka, bo ich relacja nie była taka jaką sobie wymyśliłem w swojej glowie że ma być. Teraz jest inaczej widzę to co jest i stwierdzam to jako fakt po prostu, który jest , no bo nie będę zaprzeczał że czegoś nie ma, tak samo jak i moich niektórych wzorców i schematów. Zrozumiałem że aby się z czymś pogodzić, coś zaakceptować trzeba najpierw spojrzeć na to takim jakim jest naprawdę i stanąć w emocjonalnej prawdzie. Tylko ta prawda daje ulgę i potrafi uwolnić. Powoli wychodzę z przekonań rodu i zależności jakie one na mnie miały by tworzyć swój własny świat w wolności emocjonalnej. I to mi się podoba, bo czuje coś czegoś kiedyś nie czułem, nie potrafiłem poczuć lub co czułem tylko po znieczuleniu, czyli po narkotykach, alkoholu lub hazardzie, czyli wolność mego emocjonalnego umysłu.
To co jeszcze ostatnio zauważyłem to fakt jak bardzo konflikt syna z mamą wpływa na relację z energią kreatywną, z energią żeńską, czyli z energią przyjmowania. Do czego prowadzi lęk przed energią żeńską lub konflikt z nią?
Konflikt powoduje brak zaufania do energii żeńskiej w sobie , do swojej kreatywności i do przepływu oraz obfitości oraz powoduje nadmierną kontrolę i sztywność. Brak zaufania i wiary w swoją twórczość oraz brak docenienia i uznania jej .
Brak otwartości na energię żeńską u mężczyzny powoduje brak otwartości na czucie siebie i zamknięcie się w rozumie oraz odcięcie się od informacji od intuicji. W pewnym sensie mężczyzna boi się swojej łagodności , czułości, wrażliwości, boi sie czuć, dlatego też słabo nam wychodzi mówienie o swoich uczuciach i emocjach, bo sie boimy po prostu tego, boimy sie otwartości. Momentem przełomowym jest dotarcie do swojej łagodności , czułości i delikatności i połączenie jej z cechami męskimi. Czyli tak naprawdę dotarcie do swojej emocjonalności.
Znalazłem fajną afirmacje w książeczce Codzienne afirmacje, akurat wtedy gdy dana sytuacja u mnie nastąpiła.
Oczywiście afirmacja jest zmodyfikowana przez zemnie
Spotykam się ze swoimi emocjami i swobodnie je przeżywam, daje im przestrzeń aby były takimi jakie są.
Mogę opowiadać o swoich emocjach, o swoim bólu, bez obawy, że przesadzam lub że ludzie będą się nade mną litować. Nie będę zaprzeczał swojemu bólowi, jednak jednocześnie nie będę go wykorzystywał do użalania się nad sobą i do wchodzenie w role ofiary. Daje mu po prostu przestrzeń do zaistnienia , daje sobie przestrzeń do wypowiedzenia tego co we mnie jest, bez oceniania czy to dobre czy złe jest. Między przyznaniem się do bólu, a zrzucaniem za niego winy na innych, istnieje wyraźna różnica, przyznanie się do bólu to po prostu staniecie w swojej prawdzie emocjonalnej, która z czasem nas uwalnia i uzdrawia. Rozumiem to i przestaje zaprzeczać swoim emocjom, temu co czuje w danym momencie i przestaje kłamać na temat swojego stanu emocjonalnego.
Przestaje odbierać rozmawianie o swoich emocjach jako słabość, jako coś złego, jako oznakę wadliwości, czy czucia się upokorzonym bo o nich rozmawiam. Przestaje się bać odrzucenia lub porzucenia , gdy mowie o tym co jest we mnie. Przestaje odbierać mówienie o tym co we mnie jako coś złego, nawiązuje kontakt z własnymi emocjami, w tym co jest we mnie i znajduje w sobie odwagę aby mówić o tym. Zacząłem rozumieć iż świadomość swoich emocji i rozmawianie o nich to oznaka mocy duchowej, bliskości ze sobą a nie wyraz słabości. Ja natomiast chcę tworzyć bliskość ze sobą i z innymi a nie iluzoryczną separacje, izolacje. Rozmawianie o tym co we mnie, jak się czuje w danym momencie pozwala mi dostrzec fakt , że inni też się wtedy otwierają przede mną i dzieje się magia, bo zaczynają rozmawiać o tym co sami czują, opadają wtedy maski i pojawia się szczerość i uczciwość , która daje zaistnieć emocjonalnej prawdzie. Jednocześnie widzę , że gdy mówię o swoich emocjach przestaje się ich bać, napięcie i lęk się zmniejsza, a ja się dystansuje do tego co wypowiadam. Daje mi to możliwość spojrzenia na tą samą sytuacje w różny sposób, pozwala mi to spojrzeć z innej perspektywy i dojrzeć możliwości i rozwiązania których wcześniej nie dopuszczałem do siebie .
Przestałem się trzymać kurczowo swojego cierpienia i usprawiedliwiać nim swojej bierności. Przestałem odbierać mówienie o swoich emocjach jako skarżenia się na coś, jako widzenia w tym czegoś złego. Jednocześnie przestałem uciekać przed swoimi emocjami, przed samym sobą w różne używki, takie jak alkohol czy narkotyki.
Mówienie o swoich emocjach działa uzdrawiająco dla ciała i duszy oraz przynosi prawdziwą ulgę.
Takie wyznania budują we mnie odwagę, uczciwość i wewnętrzną szczerość ze sobą samym. Przestałem intelektualizować, racjonalizować i analizować to co czuje, tylko po prostu o tym mówię. Mówiąc komuś, jak się czuję, biorę odpowiedzialność za to, co sobie uświadamiam w tym momencie.
Na teren użalania się wkraczam, kiedy nie próbuję radzić sobie ze swoim cierpieniem, ani go zrozumieć, gdy zrzucam z siebie odpowiedzialność za to co czuje i poddaje się bierności.
Gdy spotykam się ze swoimi emocjami i swobodnie je przeżywam, czynię duży krok w kierunku uzdrowienia blokad energetycznych we mnie. Dzisiaj spotykam się ze swoim bólem o ile zaistnieje i przechodzę przez niego, dając mu przestrzeń do zaistnienia. Zaczynam kojarzyć mądrość z czuciem i intuicją, a nie z poziomem racjonalnym i intelektualnym.
Rozbudzenie współczucia jest możliwe dopiero , gdy się przyznamy przed sobą, do nie dojrzałych aspektów siebie. Wtedy dopiero możemy wprowadzić zmiany w podejściu do siebie .
Proces poznania tych aspektów w nas
Obserwacja —uświadomienie—przyznanie się do nich—akceptacja ich takimi jakimi są, w tym również często akceptacja ich braku akceptacji jak jest opór —rozpoczęcie wprowadzania innego podejścia do siebie i zamiana go na współczucie i zrozumienie.